logo anty

Niektóre koncepcje pokerowe rodzą się pod wpływem misternych, a czasem nawet mistycznych analiz matematycznych, inne krystalizują się za sprawą doskonałej percepcji i obserwacji zachowań współgraczy, a niektóre powstają po prostu… pod wpływem. W tej serii postaramy się skupić na tej ostatniej grupie.

Prolog.

Poker, mimo heroicznego trudu gwardii dzielnych i niesłychanie mężnych coachów, judge’ów oraz mentorów, nie chce – i zdaje się nigdy nie będzie miał nawet najmniejszego zamiaru – zamknąć się wbrew całej swojej złożoności w sztywnej bryle nazywanej nieskromnie „standardem”. Czasem spojrzenie na wybiórcze, z pozoru aceptablemente ignorado ( hiszp. akceptowalnie pomijane ) zagadnienie, może wnieść powiew świeżości porównywalny do zmiany ekipy krępującej władzę przy Wiejskiej. A czasem nawet większy.

Dlaczego antykoncepcja? Zaproszę Was do świata, w którym zadaje pytania i szukam nietypowych rozwiązań, a to wszystko w imię mindf**k’u przeciwnika.

Nie mam zamiaru, ani ambicji zawalić czyjegoś plan de juego (hiszp. gameplanu), ale chciałbym jedynie nieśmiało skłonić do zastanowienia się: „ Co by było, gdyby…”. Czy przeczytanie poniższego tekstu sprawi, że nowe pomysły zaczną kiełkować w Waszych głowach szybciej niż włosy na czaszce Bruce’a Willisa? Szczerze niesądze, ale sprawdźmy sami!

Tyle tytułem wstępu.

Nie tak znowu dawno temu usłyszałem z ust pewnego szanownego coacha na jednej z edukacyjnych stron poświęconych pokerowi takie o to zdanie: „ 3betujemy przeciwnika dla wartości lub dla blefu”. Niby jest to truizm, z którym trudno się nie zgodzić, ale czy jest zawsze zupełnie prawdziwy? Nie bardzo, raczej nie, właściwie to wcale.

Ambiwalentna natura przebicia.

Zastanówmy się na skrajnym przykładzie rekreacyjnego gracza, który dochodzi do momento decisivo (hiszp. showdown’u) w 3 na 4 przypadków, czy możemy mówić w ogóle o zakresie przebicia dla blefu? Czy 3betując nita o statystykach 11/8 mamy tak naprawdę coś takiego jak 3bet range dla wartości? Jak duży on jest?  Kwestia 3-betowania powinna odzwierciedlać indywidualne tendencje gracza. Tutaj dochodzimy do sedna sprawy i dwóch bardzo popularnych terminów: polaryzacja i depolaryzacja. Skupmy się na tym pierwszym ( może na tym drugim kiedyś też…).

Robiąc szybciutkie przypomnienie połączone ze skojarzeniem: polaryzację w terminologii pokerowej możemy przyrównać do cząsteczki H2o (czyżby powrót do szkolnego koszmaru – chemii?). Spolaryzowany znaczy po prostu podzielony, mamy z jednej strony ręce, które definitywnie postrzegamy jako mocniejsze, mające na tyle duże equidad (hiszp. equity) w starciu z zakresem innego gracza, żeby kontynuować na dalszą agresję oraz ręce tak słabe, że zamiast z nimi sprawdzać – przebijamy opierając się na pozostałych sprzyjających przesłankach (pozycja, gra po flopie przeciwnika, ready).

Tak ułożony zakres potocznie przyjęto jako dobry pomysł w starciu z graczami regularnymi, z którymi zakładamy, że mamy możliwość zrzucenia ich z kart przy odpowiednim rozegraniu oraz mających szersze, a zarazem słabsze ręce, które otwierają z danych pozycji. A co jeśli o zgrozo zauważymy, że nie tylko my „ogarniamy” na danym stoliku i po naszej lewej siedzi zauważalnie poruszony i skupiony niczym pewien fotograf na meczu Polska-Grecja regulars?

Antykoncepcja na dziś brzmi: „ Ręce typu A7o odpowiedzią na spolaryzowane 3bety”.

Każdy pokerzysta ma w trakcie swoich intensywnych sesji ochotę sypać przebiciami z automatu, prawie jak Johnny Rambo w filmie… Johnny Rambo. To naturalna tendencja, chcemy uprościć sobie decyzję. Obserwując dynamikę stołów chyba nikt nie zaprzeczy, że zarówno ciego robar (hiszp. kradzież blindów,) jak i tzw. light 3bety z pozycji ciemnych to już norma. Remedium na przeciwnika, który przebija nas zbyt intensywnie to po prostu kolejna odwijka w postaci 4betu. Wszystko oczywiście wspaniale, ale przecież w ten sposób izolujemy się na lepszy zakres – to raz, a poza tym tracimy całe value od tzw. air range przeciwnika., któremu nie dajemy szansy na grubszy błąd. Zwłaszcza na wyższych stawkach umiejętność maksymalizowania zysków z blefów rywali nabiera sporego znaczenia.

Inne rozwiązanie?

Zbudujmy sobie przykładowy zakres 3betora, o którym mowa powyżej. TT+ AT+ i do tego dokładamy A2-A5. Typowy, spokojny spolaryzowany zakres, którym można odwijać się buttonowi.

A teraz sprawdźmy jak na ten zakres gra kiepsko wyglądająca ręka: A7o.  Taki z pozoru trash hand ma 40% equity. Czy warto taką wartość grać open raise/fold lub 4b blefować i pasować na dalszą akcję? A wystarczy pobawić się chwilę dłużej i dodać kilka K2s, Q5s i już mamy sytuację 50/50. Przykładowo wcale nie taki dziwny range, z którym gra nam 3bet.

matryca1

Myślę, że warto zastanowić się nad alternatywnym rozgrywaniem tego typu Ax i Kx, które stanowią naturalną część otwarcia BTN. Dlaczego sprawdzenie może być dobre? Poniżej wynik obliczeń na przykładowy zakres. Nasze A7o ma 50% szans.

equity1

1) Agresion magica (hiszp. magia agresji). Można znaleźć mnóstwo przykładów graczy, z każdych stawek z włączonym auto cbet po swoim przebiciu. Zwłaszcza, jeśli widzą na stole asa. Czy uważacie, że regulars nie będzie reprezentował najwyżej pary, nawet jeśli przez dystrybucję kart to najbardziej prawdopodobne, że skoro my złapaliśmy TPTK z naszym dajmy na to A7o, to on już raczej tylko „chce wyglądać na asa”? Oczywiście nie ma co wspominać nawet o efekcie scary card, kiedy as trafia na turnie. Wtedy mamy również bankowy bluf bet od całego zakresu, który grał na flopie. Wielu regularsów zainfekowało się wirusem FPS, nie wspominając już o wpatrzonych w telewizyjne potyczki w stylu High Stakes Poker rybkach.

2) Siła suckoutu. Pewnie z własnego doświadczenia wiecie, jak się można poczuć, gdy 3betując swoje KK widzimy asa w trzech kartach wspólnych. Co najmniej jak siostra G. gdy kupi ostatnie „tylko pięć pączków” w pobliskiej cukierni. Cbet i fold na turnie przychodzi czasem bardzo ciężko. Często gracz czuje się na tyle przywiązany do swojej ręki, że popełnia karygodny błąd patrząc na rzekome olla compromiso (hiszp. przywiązanie do puli) i wrzuca resztę stacka bez nadziei na poprawę.

3) Dominacja. Spojrzcie, jak wiele jest rąk, które nasze przykładowe A7o po prostu miażdzy, a które kontynuują praktycznie na każdym flopie. Słabsza spolaryzowana część naszego przeciwnika nie ma szans w bardzo wielu przypadkach.

4) Percepcion de rango (hiszp. zakres postrzegany). Ubierzmy na chwilę buty naszego przeciwnika. Na co obstawia nas po callu jego 3beta? Często myśli o rękach typu: średnie pary, dwie karty z twarzą, jakieś 78s. W życiu nie da nam A7o już nawet z takiej racji, że jego zdaniem powinniśmy to co najwyżej 4bet/foldować preflop. Racja powinniśmy, prawda?

To oczywiście tylko kilka przykładowych cech wymyślonego zagrania i jasne, można zapytać: „po co kombinować, stawiać się w trudnych nie zawsze dochodowych sytuacjach, narażać na przegrywanie A7o vs. AK, itd.” Odpowiedź może nie przekona wielu, ale sformułuje ją następująco: poker to gra małych przewag, a stanie się nieprzewidywalnym jak humor Jarka K. w 3betowanych pulach dla przeciwnika to bez wątpienia całkiem pożądana przewaga.

Zachęcam do dyskusji w komentarzach i wspólnym rozwinięciu kwestii callowania jako kontrstrategii wobec agresywnych graczy.

 daero

Ps; Autor ostrzega, że stosowanie podanych przez niego taktyk nie jest gwarantem zysku lepszym od lokaty w Amber Gold i sugeruje rozważne czytanie ze świadomością lekkości podanych teorii.